WYWIAD Z DAVIDEM MAGEE O PRACY NAD "SREBRNYM KRZESŁEM" - CZ.3

Witam :) Przepraszam, że trochę to trwało, ale wreszcie jest - trzecia i ostatnia część wywiadu ze scenarzystą "Srebrnego Krzesła", Davidem Magee. W rozmowie będą poruszane problemy adaptacji tekstu, i to, w jakim stopniu mają się one do realizacji filmów. Wywiad przeprowadza jeden z przedstawicieli NarniaWeb.com.
 
 
Tak więc wracając...
GP: To nie jest twoja pierwsza adaptacja scenariusza. Pisałeś również "Niezwykły dzień panny Pettigrew", "Marzyciela" i "Życie Pi". Jakie są najczęstsze wyzwania, napotykane przy adaptacji książki?
DM: Są pewne sceny i przemówienia, które nie ułatwiają adaptacji. Bohaterowie w filmie ukazują się poprzez swoje czyny. Poprzez to, co robią, a nie po przez to, o czym myślą. Są piękne książki, w których cały czas poświęcony jest człowiekowi, który idzie ulicą, spogląda na ludzi i nic nie robi… widząc kobietę zbierającą jabłka przypomina mu się jego żona, a widząc biegnącego bankiera przypomina sobie, że ma problemy z pieniędzmi, są to rzeczy, które wydarzają się w trakcie spaceru tego człowieka, a nie można ich ukazać w ten sposób w filmie. Ponieważ jedyne, co widzisz w filmie to spacer tego mężczyzny, który przygląda się poszczególnym osobom, to nie możesz się wgłębić w jego przemyślenia. Jeśli chcesz ukazać to w filmie tak, jak w książce, to jedyne, co możesz wykorzystać, to podłożyć głos pod mężczyznę, który idzie ulicą, a to nie jest specjalnie angażujące(…).
Lubię myśleć o filmach i książkach jak o różnych obrazach i rzeźbach. Nie dlatego, by wynosić je na wysoki poziom artystyczny, ale dlatego, że kiedy spojrzymy na obraz i pomyślimy: "Chcę zrobić rzeźbę Herkulesa, taką jak na obrazie" - cóż dobrze, wspaniale, ale kiedy rzeźbisz ją w kamieniu, zastanawiasz się - jak wygląda ten pomnik od tyłu? Czekasz minutę. Duża część rzeźby z obrazka jest zakryta, a ty musisz coś wymyślić. I nagle, pozostała część obrazu znika z twojej świadomości... i zastanawiasz się tylko nad tym, jak wyrzeźbić tył tej figury? Bo to, co robię, to ten posąg. Tak też jest i z niektórymi scenami, które sprawiają mi przy pisaniu adaptacji najwięcej kłopotów. 
Są też pewne sceny, po których bardzo szybko możesz się dowiedzieć, co się dzieje w związku. Jeśli wytniesz kadr, do dwóch osób siedzących przy stole z lunchem, aktorzy mogą doskonale uchwycić to, iż bohaterowie mają problemy w związku. Pod pewnym kątem kamery, można stworzyć odpowiednią aurę, która może nam podpowiedzieć, jaka to jest restauracja; czy jest to fantazyjny drogi lokal, czy postacie pasują do niej, czy też nie. Wszystko to można uchwycić w filmie w przeciągu sekundy, a w książce może to zająć dwie strony. Na takie szczegóły można znaleźć sposoby, podczas gdy w książce jest to już niemożliwe.
GP: Czy „Srebrne Krzesło” okazało się być trudniejsze, czy łatwiejsze do zaadaptowania w porównaniu z rzeczami, nad którymi pracowałeś?
DM: Miłą rzeczą z punktu widzenia konstrukcji opowieści, jest to, że „Srebrne Krzesło” to przede wszystkim samodzielna opowieść. Eustachy był w poprzednim filmie, ale nie musiałem poświęcać zbyt dużo czasu, aby poznać, co wydarzyło się w „Podróży „Wędrowca do Świtu”, więc jest to dość samodzielna historia, ma początek, środek i koniec. Ładna, trzy aktowa całość. Nie musiałem się, więc zastanawiać zbytnio nad kształtem opowieści. To, nad czym się bardziej zastanawiałem, było analizowanie poszczególnych scen: jak ważna jest dana scena, ile czasu mamy jej poświęcić, nad czym warto się zatrzymać, bo jest to coś, co widzieliśmy wcześniej. Nie dostaniemy nowych informacji, ani nie wchodzimy w nowy świat. To nigdy nie jest takie proste jak myślisz, i  jeśli jest jakiś powód, dla którego okres przygotowawczy trwa trzy lata, to ten, być przygotowanym do momentu, w którym zaczniemy filmować… ale nigdy nie byłem zaniepokojony „Srebrnym Krzesłem”, nigdy nie było momentu, w którym nie wiedziałem, co się dzieje z historią, wiedziałem, gdzie należy skończyć. Przez to, było to bardzo satysfakcjonujące. 
GP: Jako scenarzysta, twoim zadaniem, jest przekazanie swej pracy innym osobom, w celu dokonania interpretacji. Wydaje się, że jesteś tym podekscytowany i wybacz, ale jestem po prostu ciekawy: czy to tylko aspekt twojej pracy, iż jest ona czasami trudna? Musisz przecież pozwolić, by inni decydowali za ciebie o twoim tekście?
DM: Zaczynałem jako aktor teatralny, więc natura rzeczy jest dość podobna. Zawsze słuchaj reżysera: Więcej tego, mniej tamtego, zróbmy coś innego, spróbujmy w ten sposób, etc.” i w ten sposób pracujesz z aktorami, korzystasz z tego, co robią. Tak, więc jest to bardziej współpraca. Kiedy jeszcze zajmowałem się aktorstwem i nie zarabiałem więcej pieniędzy, musiałem się jakoś utrzymać. Tworzyłem, więc okrojone wersje powieści, które w gruncie rzeczy nabierały po przycięciu nowego tonu, przez co można je było słuchać w samochodzie i zamiast spędzać dwanaście godzin nad tajemnicą morderstwa, spędzałeś cztery. Polegało to na tym, że brałeś pracę innych ludzi i rozdrabniałeś je. Tak wiem, że jest to rzecz okropna, bo i ja w pewnym momencie przestałem być dumny z moich tekstów. Ale jeśli uważam, że dana scena powinna znaleźć się w scenariuszu, to oczywiście, będę ją opowiadał, gdyż pojedyncze momenty są mniej istotne. Z czasem też, dowiedziałem się, że za każdym razem, gdy powiem na głos: „To moja ulubiona scena”, robi się cięcie. Więc nie lubię o tym myśleć w ten sposób.
Dlatego też uwielbiam proces współpracy. Znowu, z mojego doświadczenia wiem, że jeśli ktoś przychodzi, kto nie ma doświadczenia w analizowaniu scenariusza, ale oglądał film lub czyta scenariusz i mówi: „Nie wiem, ta scena nie oddziałuje na mnie, nie podobało mi się to…”;Nie mam teraz pomysłu, aby przytoczyć przykład, ale jest to wówczas coś, na co warto zwrócić uwagę. Co jakiś czas ktoś ma jakąś dziwną uwagę, z zaznaczeniem, iż to tylko "ich skromny" komentarz. (śmiech). Ale częściej niż myślisz tak jest, rozważasz coś nad jakimś małym punktem i nie wiesz co jest źle. Nawet czasem jest tak, iż sugestie, proponowane rozwiązania się nie sprawdzają; później się do nich wraca i nastaje moment, w którym mówisz: Chwila, powodem, dla którego to się nie sprawdza, jest to, że dwie sceny wcześniej nie był on dla niej miły, więc teraz, co on może czuć?" - wiesz, coś takiego. Widzisz, że jest coś, co tworzy ich podróż, coś, co musisz zrozumieć, tak wiec jestem wdzięczny za te komentarze. Pod koniec wszystko wygląda lepiej. Oczywiście to nie oznacza, że w tym zawodzie nie ma zwariowanych dni. (śmiech) Ale nie, lubię tę formę pracy.
GP: Co dalej? Byłeś już aktorem i scenarzystą. Czy kiedykolwiek myślałeś o reżyserii?
DM: Myślę o tym wiele. Mam troje dzieci; mój najstarszy syn idzie właśnie do college’u w tym roku, a dwaj młodsi będą w szkole średniej. Zaletą bycia scenopisarzem jest to, że mogę być w domu z moją rodziną, a reżyseria jest bardzo pracochłonna, mimo to zawsze myślałem: „Tak, chcę to zrobić”, jest część mnie, która mówi mi: „Tak, być może, jeśli twoje dzieci obiorą już swój kierunek, to byłoby to coś, co bym zrobił.” Czy rzeczywiście to zrobię, czy nie, nie wiem, ale jestem otwarty na ten pomysł całkowicie.
GP: Czy byłbyś zainteresowany pracą nad kolejnymi adaptacjami "Narnii"?
DM: Powiedziałbym, że jestem na ten pomysł bardziej niż chętny. Zazwyczaj mówię jednak sobie: „Pozwól, że najpierw zrobimy ten projekt.” (śmiech) Głównie, dlatego, iż praca nad czymś takim, jest bardzo pracochłonna, ale świetnie się przy tym bawiłem, ze wszystkimi tymi ludźmi, więc tak, chętnie bym się zaangażował ponownie. Wszystko pokaże czas, ale znowu, przenieśmy to na ekran, a dopiero potem, będziemy się zastanawiać, co robić dalej.
GP: Co chcesz powiedzieć fanom, coś na temat filmu, co możesz powiedzieć na tym etapie?
DM: Po prostu jestem bardzo podekscytowany myślą, że Joe Johnston jest zaangażowany w ten film. Jest wspaniałym facetem i ma wspaniałe pomysły i naprawdę nie mogę się doczekać, kiedy dojedziemy do momentu, w którym będziemy mogli ogłosić następny etap. Cieszę się, że fani na Twitterze cały czas pytają mnie, kiedy następny etap, i jedyny powód, dla którego nie mogę powiedzieć więcej, to to, że jestem tylko scenarzystą, a nie przedstawicielem zespołu produkcyjnego, bądź reklamodawcą, toteż nie należę do tych, którzy mogą to ogłosić. Nie mogę się już tego doczekać, robimy wszystko, by ogłosić kolejną wiadomość. Mam nadzieję, że nadejdzie wkrótce.
Tak więc czekajmy nadal, mając nadzieję, że wkrótce film trafi do kin. Osobiście jestem bardzo ciekaw kiedy rozpoczną się zdjęcia, kiedy ogłoszą datę premiery, czy zatrudnią Williamsa w roli kompozytora. Nie wiem kiedy będziemy mogli się cieszyć tym obrazem. Na początku roku sugerowałem, że może to się już zdarzyć na zimę 2018, ale teraz nie jestem tego taki pewny. Newsów o obsadzie na razie brak, więc tym samym trudno oczekiwać nowin o zdjęciach...
Tak, czy siak, bądźmy cierpliwi. Film powstaje, a kiedy go zobaczymy? Miejmy nadzieję, że w niedalekiej przyszłości. 
 

Komentarze

Popularne posty